Zarobki w górę, ceny mieszkań w dół
W temacie: Aktualności, Ceny mieszkań, Deweloperzy i mieszkaniaPółtora roku temu na 50-metrowe mieszkanie w Warszawie trzeba było pracować blisko dziewięć lat. A teraz?
Od 2004 r. dostępność mieszkań dramatycznie zmalała. 50-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztowało wówczas równowartość pięcioletnich przeciętnych zarobków brutto w tym mieście. Rok później – trzeba było na nie pracować o przeszło sześć miesięcy dłużej. Jednak w kolejnych dwóch latach siła nabywcza mieszkańców największych aglomeracji pogorszyła się dramatycznie. Pod koniec 2007 r. przeciętne 50-metrowe mieszkanie w stolicy stanowiło równowartość już blisko dziewięcioletnich zarobków!
Oczywiście to tylko statystyka. W rzeczywistości siła nabywcza jest mniejsza, gdyż na rękę zarabiamy mniej. Liczy się jednak trend, a ten wyznaczyły w ostatnich latach galopujące ceny mieszkań. Np. tylko w 2006 r. średnie ceny ofertowe mieszkań w stolicy podskoczyły o przeszło 50 proc., a we Wrocławiu – o blisko 75 proc.
Polacy akceptowali w tym czasie te podwyżki, bo zwiększała się dostępność kredytów. Banki m.in. przestały wymagać wkładu własnego, a równocześnie wydłużały okres spłaty (np. do 40 lat) i obniżały wymogi dotyczące np. kosztów utrzymania. Przykręcenie przez banki śruby kredytowej jesienią 2008 r. spowodowało, że na mieszkanie może dziś sobie pozwolić niewielu. Szacuje się, że w pierwszym kwartale tego roku transakcji mieszkaniowych na rynku pierwotnym i wtórnym było nawet o 85-90 proc. mniej niż przed rokiem!
W efekcie ceny mieszkań zaczęły spadać. Już w końcówce 2008 r. relacja cen mieszkań do zarobków nieco się poprawiła. A to dopiero początek procesu, który – według analityków z Domu Inwestycyjnego BRE Banku – może potrwać dwa lata. Prognozują oni, że ceny ofertowe mieszkań w największych aglomeracjach spadną nawet o jedną trzecią, np. w Warszawie do ok. 6,5 tys. zł za m kw. (z 9,4 tys. zł pod koniec 2008 r.).
Dlaczego właśnie o tyle? W DI BRE wyjaśniają, że takiego spadku cen „wymaga osiągnięcie parytetu siły nabywczej z 2005 r.”. Wtedy sytuacja na rynku była stabilna.
A jak wygląda dostępność kredytów? – W pierwszym kwartale 2009 r. po raz pierwszy od dwóch lat wzrosła zdolność kredytowa w przypadku kredytów w złotych – mówi Jarosław Sadowski z firmy Expander. I wyjaśnia, że czteroosobowa rodzina o dochodach 3,5 tys. zł netto (na rękę) może dziś liczyć na 208,3 tys. zł kredytu, podczas gdy w końcu ubiegłego roku było to 194 tys. zł.
– Zdolność kredytowa w dalszym ciągu jest jednak bardzo niska, porównując ją z wartością z połowy 2008 r., gdy wynosiła 270 tys. zł, czy z połowy 2007 r. – 313 tys. zł – komentuje Sadowski.
źródło: Gazeta Wyborcza
Komentarze