Banki nie wierzą we franka i załamanie na złotym

W temacie: Aktualności, Analizy, Banki i kredyty, Rynek finansowy, Złoty vs CHF/EUR

Banki nie wierzą we franka i załamanie na złotymWiększość banków wycofała z oferty kredyty we frankach, tłumacząc że są nadmiernie ryzykowne dla ich klientów z powodu groźby spadku kursu złotego.

To nieprawda. Interes klienta banku był najmniej ważny w chwili, gdy banki podejmowały decyzję o ograniczeniu akcji kredytowej w szwajcarskiej walucie.

Mniej więcej dziesięć lat temu pewien finansista z Warszawy chciał wziąć spory kredyt hipoteczny. Zobaczył porażającą słabość japońskiej waluty, stwierdził, że ten stan rzeczy utrzyma się długo i zapragnął zaciągnąć kredyt właśnie w jenach. Myślał, że wygra z rynkiem, a dokładniej z bankami. Niestety, z drugiej strony również siedzieli fachowcy. Nasz finansista nie znalazł wielu chętnych do wspólnego interesu. Pożyczka hipoteczna w jenach udzielona z początkiem ubiegłej dekady byłaby dobrym biznesem dla kredytobiorcy i bardzo kiepskim dla banku. Była tylko jedna instytucja finansowa, która chciała udzielić poszukiwanego kredytu denominowanego w jenach. Ale dorzuciła do tego zabójczą marżę, zażądała dodatkowych zabezpieczeń i jeszcze chciała, aby nasz bohater przeniósł do niej wszystkie swoje aktywa finansowe. Pomysł z kredytem w jenach upadł, a historyjka ta łudząco przypomina grę, jaką dzisiaj toczą dookoła kredytów hipotecznych we frankach nieliczni spragnieni ich i świadomi sytuacji klienci oraz udający świętoszków bankowcy.

Kurs złotego spadł w stosunku do najważniejszych walut świata od lipca ubiegłego roku do stycznia o blisko połowę, a kredytobiorcy dalej płacili swoje wyraźnie większe raty. Niespłacanych kredytów walutowych praktycznie nie przybywało. Mimo to banki z miesiąca na miesiąc hamowały swoją akcję kredytową we frankach szwajcarskich. Nawet wtedy, gdy trend na złotym się odwrócił, a Polska zaczęła aplikować o elastyczną linię kredytową z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Czyżby dalej główni ekonomiści największych polskich instytucji finansowych uważali, że załamanie na złotym jest wysoce prawdopodobne?

Wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie. Banki w złotego wierzą. Umarła za to ich wiara we franka szwajcarskiego. I w dolara. Wystarczy popatrzeć na poziom marż kredytowych. Ich wysokość jest ściśle powiązana z wyceną ryzyka związanego z daną walutą. Z ostatniego raportu Expandera i serwisu Szybko.pl o polskim rynku nieruchomości wynika, że średnia marża dla kredytu hipotecznego w złotym wynosiła w kwietniu 3,07 proc,. dla kredytu w euro 3,64 proc., a dla kredytu we franku 4,13 proc. Marża kredytu denominowanego w dolarze jest mniej więcej na poziomie pożyczki we frankach. Skąd tak duża różnica pomiędzy euro a frankiem i dolarem? Przecież gdyby chodziło wyłącznie o uwzględnienie ryzyka związanego ze spadkiem siły złotego, te marże powinny być niemal takie same.

Kolejnym dowodem spadku wiary w siłę franka i dolara jest liczba banków, które teraz oferują kredyty w tych walutach. Tylko cztery posiadają w swojej ofercie kredyty dolarowe. Sześć proponuje nam franki. A osiem euro.

Banki, ograniczając akcje kredytową we frankach i w dolarach, prowadzą więc głęboko rozsądną politykę zarządzania ryzykiem. Ale chronią przede wszystkim siebie, a nie swoich klientów. Spadek, nawet gwałtowny, kursu złotego nie jest dla instytucji finansowej, która udzieliła kredytu w walucie obcej takim zagrożeniem, jak upadek waluty, w której pożyczka była denominowana. I to rosnące ryzyko deprecjacji do niedawna najstabilniejszych walut świata widać w ofertach banków. Właśnie w postaci wysokich marż i malejącej liczby produktów wysokiego ryzyka, jakimi dla banków są dzisiaj kredyty denominowane we frankach i w dolarach.

Tak na marginesie, banki grając na deprecjację dolara i franka, nie są w tych zachowaniach odosobnione. Spadający trend na amerykańskiej i szwajcarskiej walucie widzi każdy inwestor, który przeprowadza operacje na Foreksie. Dalsze osłabienie franka i dolara potwierdzają choćby wyceny kontraktów terminowych na kupno tych walut.

Wiedząc już, jak duże ryzyko podejmują banki, udzielając kredytów denominowanych w walutach, nad którymi gromadzą się ciężkie chmury, w zupełnie innym świetle jawi się polityka Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Jej rekomendacje mające ograniczyć liczbę kredytów walutowych lub zezwalające na spłatę kredytu walutowego w walucie obcej wydają się bardziej korzystne dla banków niż dla ich klientów. Ale temu też dziwić się nie należy. W końcu KNF ma przede wszystkim chronić stabilność polskiego systemu bankowego.

W obecnej sytuacji może się okazać, że kredyt we franku lub w dolarze nawet z wysoką marżą to lepszy pomysł od pożyczki w złotym lub w euro. Z wcześniejszą spłatą kredytów we frankach lub w dolarze nie trzeba się spieszyć. A kredyt w euro wydaje się tylko pozornie tani – na premię związaną z deprecjacją tej waluty przynajmniej w przewidywalnej przyszłości nie ma co liczyć.

źródło: StockWatch

Tagi: , , , , , , , , , , , , ,

Skomentuj