Rodzina na swoim? Spiesz się!

W temacie: Aktualności, Banki i kredyty

Kończy się program dopłat do kredytów hipotecznych Rodzina na swoim. 36-latki i starsi mają na decyzję miesiąc, młodsi – półtora roku. Radzimy, co zrobić.

Monika Kasprzak, singielka z Warszawy, była zachwycona, gdy rok temu usłyszała zapowiedź wicepremiera Waldemara Pawlaka, że samotni również będą mogli skorzystać z dopłat do kredytu w ramach programu „Rodzina na swoim”. – Z nieba mi spadł ten Pawlak, byłam gotowa głosować na niego i całą jego partię – śmieje się. – Na zwykły kredyt złotowy nie było mnie stać. A frank i euro drożały, do tego dochodziły kolejne rekomendacje nadzoru bankowego utrudniające zaciągnięcie kredytu w walucie. No i te marże – nic poniżej trzech procent. Minął rok i ustawę rozszerzającą program o singli właśnie przyjął Sejm, teraz czeka ona na zatwierdzenie przez Senat i podpis prezydenta. Vacatio legis będzie krótkie, zaledwie dwa tygodnie, więc roboczo można przyjąć, że zmiany wejdą w życie najpóźniej od połowy sierpnia. Single dostaną dofinansowanie do zakupu 30 metrów w maksymalnie 50-metrowym lokum. Można liczyć, że np. w Warszawie dzięki budżetowi zapłacą odsetki niższe o ok. 60 tys. zł, w mniejszych i tańszych miastach, takich jak np. Białystok – ok. 45 tys. zł.

Ale na tym można zakończyć wyliczanie korzystnych zmian. Kolejne to już same ograniczenia. Przede wszystkim osoby po 35. roku życia mogą zapomnieć o dopłatach. Zapomnieć też można o lokum w centrum lub innej prestiżowej dzielnicy. Nowelizacja obcina o 28 proc. limity cen za metr kwadratowy, jakie są akceptowane w programie na rynku pierwotnym. Na rynku wtórnym limity zostają obniżone o 42 proc. W wypadku Warszawy oznacza to zmniejszenie limitu na rynku pierwotnym z blisko 10 do 7 tys. zł za mkw., a na wtórnym do 5,6 tys. zł. W mniejszych miastach spadek jest procentowo identyczny. Kwotowo wygląda to tak: w Bydgoszczy z 7 tys. do 5 tys. (pierwotny) i 4 tys. zł (wtórny), w Poznaniu z 7,2 tys. do 5,1 tys. (pierwotny) i 4,1 tys. zł (wtórny).

Wszystko dlatego, że limity, a ściślej wskaźniki, na podstawie których je wyliczano, kilkakrotnie podnoszono w roku 2007 i 2008, by zachęcić do uczestnictwa w programie i objąć nim jak największą liczbę mieszkań. Tak też się stało – w czasie kryzysu „Rodzina na swoim” stała się hitem. Udzielono ponad 100 tysięcy preferencyjnych kredytów o wartości 17,9 mld złotych. Zadowoleni byli wszyscy: politycy, kredytobiorcy, bankowcy i deweloperzy. Ci pierwsi, bo mieli sukces propagandowy, drudzy, bo płacili mniejsze raty, trzeci – bo kredyt z dopłatą podtrzymywał koniunkturę. Deweloperom natomiast program pomagał upłynnić pustostany. Jednak skutkiem było też zakonserwowanie horrendalnego poziomu cen dyktowanych przez deweloperów, którzy mimo kryzysu nadal osiągali bardzo wysokie, 30-procentowe marże. Efekt był taki, że program pomocy socjalnej dla młodych rodzin na dorobku pozwalał na zakup apartamentu w centrum miasta. Cierpiał tylko podatnik i budżet, który pękał w szwach.

To wystarczyło, żeby losy programu zostały przesądzone. W ograniczonym zakresie będzie obowiązywać tylko do końca roku 2012, potem zostanie całkowicie zamknięty. Jest jednak szansa, że deweloperzy po cichu zaczną spuszczać z tonu i za zmniejszonymi limitami podążą ceny. Co prawda na tak duży jak obecnie wybór mieszkań kwalifikujących się do programu dopłat (ponad 80 proc.) nie ma co liczyć, jednak nie warto też dać się zastraszyć, że po zmianach nie będzie w czym wybierać. Będzie, i to za mniejsze pieniądze, na czym skorzystają również kupujący bez „Rodziny na swoim”.

Dlatego nasze rady są następujące:

  • dla singli: nie muszą się spieszyć, żeby skorzystać z „Rodziny”, byle zdążyli przed końcem programu w grudniu 2012 roku;
  • dla 36-latków i starszych: mają niewiele czasu, jeśli chcą skorzystać z dopłaty do odsetek, chyba że mają kogoś młodszego w rodzinie, komu bank za kilka miesięcy czy rok udzieli kredytu;
  • dla mieszkańców największych miast z nadwyżką podaży mieszkań od deweloperów (Warszawa, Kraków, Poznań): kto chce mieć mieszkanie w wyższym standardzie i bliżej centrum, niech szybko finalizuje kupno, póki jest na to dopłata. Kogo zadowoli lokal mniej atrakcyjny i położony dalej od centrum, niech się nie spieszy – będzie taniej.

I rada dla wszystkich: warto spieszyć się powoli i spokojnie przyjrzeć się rynkowi po „rodzinnych” zmianach, poszukać okazji cenowych. Deweloperzy już miękną, a rynek wtórny też się dostosuje do nowych limitów, choć zapewne później.

źródło: Newsweek, Longina Grzegórska-Szpyt

Tagi: , , , ,

Skomentuj