Mniej chętnych do udziału w programie Rodzina na swoim
W temacie: Aktualności, Banki i kredytyZnalezienie mieszkania, które można kupić za kredyt spłacany częściowo przez państwo w ramach programu „Rodzina na swoim”, miało graniczyć z cudem. Nie jest chyba jednak aż tak źle.
Nie potwierdziły się prognozy, że „Rodzinę na swoim” może uśmiercić obowiązujące od września ubiegłego roku radykalne obniżenie limitu cen nieruchomości kwalifikujących się do rządowego dofinansowania. Zarządzający programem Bank Gospodarstwa Krajowego poinformował nas, że w czwartym kwartale ubiegłego roku banki udzieliły ok. 9,5 tys. kredytów z budżetową dopłatą. Wprawdzie jest to wynik o jedną trzecią słabszy w porównaniu z wcześniejszymi trzema miesiącami. Jednak jest raczej mało prawdopodobne, aby kolejne przyniosły pogorszenie sytuacji.
Żeby dostać dopłatę w wysokości mniej więcej połowy odsetek przez osiem lat spłaty kredytu, trzeba znaleźć takie mieszkanie, którego cena nie przekroczy średnich kosztów budowy dla danego województwa lub miasta wojewódzkiego. Z kolei dla rynku wtórnego te koszty mają być pomnożone przez współczynnik 0,8. Dodajmy, że wcześniej wynosił on 1,4 zarówno dla nowych, jak i używanych mieszkań. Wtedy za kredyt z dopłatą można było kupić lokal nawet w centrum Warszawy. Obecnie cena mieszkania kupowanego od dewelopera w stolicy nie może przekraczać 6435 zł za m kw., a na rynku wtórnym – 5148 zł za metr. W grę wchodzą więc obrzeża miasta, gdzie niektórzy deweloperzy oferują mieszkania nawet po niespełna 6 tys. zł za m kw.
Firma Home Broker podaje, że stanowią one 7-8 proc. ich oferty. Na warszawskim rynku wtórnym tak tanich mieszkań najprawdopodobniej nie ma wcale. Także m.in. we Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu czy Lublinie kredyt z budżetową dopłatą jest trudno osiągalny ze względu na niewielką pulę mieszkań spełniających warunki. Są jednak i takie miasta – m.in. Bydgoszcz, Gdańsk, Łódź czy Katowice – gdzie takich mieszkań jest sporo. Co ważne, najpewniej wskutek spadku cen mieszkań od września udział tych, które obejmuje dopłata, nieznacznie się zwiększył. Prawdopodobnie ta tendencja utrzyma się w tym roku.
Tymczasem prawdopodobnie w marcu PiS zaproponuje w Sejmie wydłużenie programu dopłat. – Nie możemy dopuścić do sytuacji, że „Rodzina na swoim” zniknie, a rząd nie zaproponuje w zamian niczego – mówi poseł PiS Andrzej Adamczyk, wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury. O likwidacji „Rodziny na swoim” od 2013 r. zdecydował Sejm poprzedniej kadencji właśnie na wniosek rządu. Ten obiecał program budowy czynszówek, który miałby się zacząć od 2013 r. Ale czy rząd dotrzyma terminu? Wprawdzie Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej opracowało założenia projektów ustaw (np. o społecznych grupach mieszkaniowych), ale od września są one w „uzgodnieniach międzyresortowych”. Z kolei gotowym projektem nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów, która miałaby zliberalizować rynek najmu, rząd nie zajął się od czerwca 2011 r.
Dodajmy, że do tej pory z różnych form wsparcia korzystały głównie osoby stosunkowo zamożne. Natomiast praktycznie na żadną pomoc nie mogły liczyć rodziny, które nie mogą sobie pozwolić na zakup mieszkania. Poseł Adamczyk przyznaje, że jeśli rząd zaproponuje rozwiązania lepsze od „Rodziny na swoim”, to PiS nie będzie się upierał przy tym programie. Do tej pory banki udzieliły prawie 136 tys. tego typu kredytów. Na dopłaty do nich budżet wydał ponad 750 mln zł, a w tym roku prawdopodobnie pochłoną one kolejne 480 mln zł.
Komentarze